Mariusz Węgrzyn Mariusz Węgrzyn
562
BLOG

Czy liberalizm jest ideologią totalitarną?

Mariusz Węgrzyn Mariusz Węgrzyn Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 


Liberalizm – totalitaryzmem? Czy otwarte społeczeństwo liberalne jest  - przy głębszym wejrzeniu - społeczeństwem zamkniętym? Czy tolerancyjne państwo liberalne jest  w istocie państwem totalitarnej dyktatury?

Tylko poznanie prawdy o liberalizmie może nas wyzwolić od liberalizmu.

 

Doktryna liberalna za prawdziwe i pewne przyjmuje dwa fałszywe założenia. Z nich zaś niby z dwóch zatrutych “źródeł” wypływa “powódź” liberalnego wyzwolenia, zalewająca świat. Po pierwsze zakłada, że pewne jest tylko to, że nic nie jest pewne, zatem pewne jest tylko zwątpienie. Po drugie liberalizm zakłada, że jedyną prawdą jest to, że nie ma żadnej prawdy. Wobec tego nic nie wiemy na pewno i nic o rzeczach nie dowiemy się nigdy na pewno. Dlatego świata, jakim jest, poznać nie można. Jedynym światem, jaki poznajemy, jest ludzki umysł.

Z tych przesłanek płynie wniosek, że jedyną prawdą jest to, że nie ma żadnej pewnej prawdy.
Pewna jest tylko jedna zasada: “Myślę, więc jestem”. Liberalne „ja”, które myśli, staje się niczym Bóg, źródłem wszelkiej pewności i prawdy. Liberalizm jest naprawdę ślepy, dlatego jest fałszywy.Liberał szuka jednak pewności, nie prawdy. A pewność utożsamia z prawdą. Od prawdy rozumowego poznania domaga się pewności utraconej wiary. Tu tkwi zasadniczy błąd liberalizmu. Z fałszu wynika wszystko i cokolwiek. Dlatego liberałowie z niedorzecznych założeń z żelazną logiką wysuwają głupie wnioski.

Z fałszywych prawd liberalizmu wypływa utopia liberalnego wyzwolenia. Rozum, który wedle liberałów nie może w sposób pewny poznawać rzeczywistości, sam staje się jedyną pewną rzeczywistością. Rzeczywistością jasnych i wyraźnych, lecz dowolnych idei. Rozum staje się czystą wolnością. Twórczość rozumu jest niczym nieograniczona, najmniej prawdą. Prawdy, bowiem wedle liberałów nie ma. Skoro świata poznać nie możemy, to naprawdę nie możemy wiedzieć, czy Pan Bóg istnieje, czy Bóg jest. Żyjemy, więc tak, jakby Boga nie było. Każda religia jest dobra, jednocześnie wszystkie razem są złe. Najlepszą zaś jest kult oświeconego rozumu, który ogłaszając się Bogiem, staje się bożkiem.
Dla wiernych, wiara jest prawdą i pewnością. Dlatego twierdzą dla liberałów jest fanatyzmu i fundamentalizmu. Ekumenizm zaś, swoiście rozumiany, jest szkołą względności wszystkiego. Dlatego liberał czci ekumenizm, a gardzi wiarą.
 
Człowiek jest dla liberałów - dowiódł to jasno Kartezjusz - tylko rzeczą, nie osoba. Rzeczą rozciągłą i zarazem myślącą, takim „rzeczo-ludziem“. Liberałowie tak jak ludzi rozumieją, tak ich też traktują. Prawa człowieka może mieć tylko człowiek, osoba, nie rzecz. Dlatego liberalne demokracje konsekwentnie uchwalają nieludzkie prawa dla ludzi: aborcję, eutanazję i ludzkie prawa dla zwierząt.
 
Jeżeli człowiek jest tylko rzeczą, to używanie człowieka jako rzeczy jest słuszne i właściwe. Używanie rzeczy jest niczym nieograniczone, jest tylko wolą tego, kto „człowieka - rzecz“ dzierży w ręku: a więc państwa, które może stanowić niemoralne prawo i przedsiębiorstwa, które wymagają od pracowników niewolniczej pracy, współcześnie nazywanej dyspozycyjnością. Dla liberała tylko „ja” istnieje na pewno, dlatego naprawdę liczy się tylko moje dobro. Tylko bowiem “ja” się liczę i mój egoistyczny, ale przecież jedynie realny interes. Egoizm staje się jedyną możliwą postawą społeczną. Władza zaś jest tylko okazją do obfitych żniw prywaty.
 
Człowiek jest dla liberałów wcieleniem wolności. Poznanie, bowiem nie jest skrępowane prawdą, stąd liberalna wolność jest niczym nieograniczona. “Nic co ludzkie nie jest nam obce” - powiadają liberałowie. A my natomiast możemy odpowiedzieć: “obce jest wam Panowie to, co godne człowieka”. Według was: “Moralność jest dla słabych, silni mogą być bezkarni. Oni bowiem stoją ponad dobrem i złem. Silni bowiem, sami decydują o tym co dobre i złe".
 
Nie ma jednej prawdy związanej z rzeczą - tak przyjmują liberałowie - dlatego każdy może przyjąć, co mu się żywnie podoba. Stąd koncepcja wielu różnych, lecz równoważnych prawd. Stąd liberalizm jest wrogiem nauki, a uniwersytety zamienia na stragany poronionych idei. Poznanie zamienia się na dumanie, a humanistykę w niedorzeczną, ale za to oryginalną twórczość. Nie ma prawdy. Każdy słusznie może mówić, co mu przyjdzie do głowy. Nie ma więc różnicy między uczniem, a nauczycielem. Nauczyciele uczą uczniów, ale również uczniowie mogą uczyć nauczycieli. Nie ma prawdy. Każdy dureń ma prawo do tworzenia swojej prawdy. Dziwnym jednak trafem wszystkie tzw. “prawdy” są do siebie łudząco podobne i wykazują zadziwiającą zbieżność: z jedyną słuszną linią aktualnie jedynie słusznej sprawy reklamowanej w radiu i telewizji.

Liberał nie zna prawdy i znać nie może. Szuka bowiem pewności, a nie prawdy. Dlatego nie zna prawdy o prawdzie. Musi propagować tę swoją prawdę o braku prawdy. Prawda, a właściwie to co społeczeństwo za prawdę uznaje, jest dla liberałów kwestią propagandowej proklamacji, nie trudu poznania. Dlatego liberalne media nie są środkiem społecznej komunikacji, lecz masowej manipulacji. Dobro i zło nie jest obiektywne, bo nie wynika z prawdy. Dobro i zło jest kwestią subiektywnego odczucia lub społecznej umowy. Między dobrem a złem nie ma żadnej rzeczywistej różnicy.

Dlatego państwo liberalne nie wychowuje słowem prawdy i prawym przykładem, lecz tresuje reklamowym obrazem i hałasem ogłuszającej muzyki. Liberalne prawo nie jest związane realną prawdą, ani rzeczywistym dobrem społeczności, jest takie jakie rząd chce, aby było, dlatego że dziś takiego prawa z jakiejś racji potrzebuje. Różnica między zbrodnią a zasługą jest sprawą umowną, kwestią językowej definicji albo parlamentarnego głosowania. Toteż propaganda zła w liberalnym państwie tolerancji jest nie tylko niezabroniona, ale nawet dozwolona, jest niekaralna i nigdy karalna być nie może. Na jakiej bowiem obiektywnej podstawie? Obiektywnej definicji pornografii do niedawna nie można było ustalić, bo wszystko jest sprawą społecznej umowy. Liberalizm uderza jednak nie tylko w prawdę rzeczy samych, ale więzi tworzące się wspólnoty między nimi. W relacji mąż i żona, małżeństwo, połączyła ich miłość, sakrament Kościoła i prawo państwa. Liberałowie nominaliści jednak powiedzą: „Nie, to naprawdę nie mąż i żona, tylko mężczyzna i kobieta. A wszystko co istnieje między nimi, to ci się tylko wydaje. To jest tylko konwencja języka, gra słów, kwestia umowy.” Nie natura, lecz konwencja jest wedle liberałów źródłem ludzkich więzi społecznych, rodziny, małżeństwa, państwa. Człowiek jest autorem umowy społecznej, jest, więc swym własnym twórcą. Twórcą swojej natury – przynajmniej w swym wymiarze społecznym. Wolę swoją może, zatem kształtować dowolnie. Dlatego państwo liberalne może legalizować związek pederastów zrównując go w prawach i w społecznym poszanowaniu z małżeństwem mężczyzny i kobiety, z rodziną.
Społeczne poszanowanie zaś jest publiczną zachętą, prawo staje się konwencją. Większość parlamentarna może uchwalić wszystko.
 
Pójdźmy dalej. Oto samochód, to zaś jest złodziej. Złodziej kradnie samochód. Mamy, więc sprawcę – osobę i czyn, dzieło i działacza. Podstawą odpowiedzialności karnej jest relacja, więź działacza z działaniem. Kto tak jak liberałowie neguje realność wszelkiej relacji, winien przeczyć realności pewnych relacji. Więź złodzieja z kradzieżą jest relacją. Bądźmy przyzwoici i tolerancyjni. Czy za relacje można wsadzać kogoś na całe lata do więzienia? Oto źródło liberalizacji prawa karnego, czyli wyzwolenia przestępców od kary. Odpowiedzialność człowieka za swoje czyny staje się w liberalizmie kwestią umowy. Stąd konsekwentny liberalizm podkopuje fundamenty wszelkiego ładu. Na szczęście dziś nie ma konsekwentnych liberałów. Konsekwentnie głoszą oni pochwałę niekonsekwencji. I tu tkwią ideologiczne źródła grubej kreski dla grubych zbrodniarzy. Już dziś proklamuje się otwarcie wyzwolenie człowieka przez zerwanie wszelkich relacji, podkopywanie wszelkich więzi społecznych. Działanie wyzwolone będzie od więzi przedmiotu działania z naturą. Zerwać, więc trzeba więzi płciowości z rodzeniem, małżeństwa z odmiennością płci, rodziców z wychowaniem dzieci, państwa z dobrem wszystkich obywateli. Ostatnim krzykiem liberalnej ideologii jest globalizm – czyli próba praktycznego, politycznego i gospodarczego zakwestionowania praw gospodarczych, narodowych i państwowych. Z fałszu można logicznie wywieść wszystko i cokolwiek. Aż strach pomyśleć, kto i co padnie jutro ofiarą liberalnego wyzwolenia.
 
Istotą doktryny liberalnej jest nominalizm gnozologiczny i agnostycyzm ontologiczny. Tak to ujmują w języku filozofowie. Stanowiska te są żywym absurdem, bowiem same w sobie są sprzeczne. Nominalizm i agnostycyzm to trudne do wymówienia i zrozumienia terminy filozoficzne, lecz posiadają one doniosłe następstwa życiowe i wyraźny sens praktyczny. Przeniesione, bowiem w głowach wczorajszych studentów a dzisiejszych polityków, z ław uniwersyteckich do ław poselskich stają się w swoich praktycznych konsekwencjach łatwe do pojęcia. Mierzwa idei przekuwa się w kuźni parlamentów na krwiste mięso historii, a słaba myśl ludzka odziana w moc państwa przyobleka kształt prawa, nabiera tężyzny i krzepi imperium. Idee pokazują niszczącą moc, a nie akademicki sens. I tak oto średniowieczny spór uniwersytecki o uniwersalia staje się współczesną wojną globalną o prawa człowieka. O prawo człowieka do godnego życia w rozumnie rządzonym społeczeństwie.
 
Totalitaryzm i dyktatura polegają na nieludzkiej moralności ludzi sprawujących władzę państwową, a przez ich niemoralność na nieludzkiej moralności prawa i nieludzkiej pragmatyce instytucji państwowych. Liberalizm zaś jest głęboko niemoralny, ·wyzwala w człowieku bestię przez poniewieranie wszelkich więzów ludzkich. Z ludzi czynu, czyli polityków, czyni potwornych egoistów. Ze współżycia społecznego wojnę wszystkich ze wszystkimi. Tylko zły wygrywa, przetrwają tylko najgorsi, zdolni do wszystkiego. Taki jest sens liberalnego wolnego rynku uświęcającego wszelkie – zwłaszcza niegodziwe – środki współzawodnictwa, wyścigu szczurów, zwanego w nowomowie konkurencją.
 
Liberalizm tak jak nazizm i komunizm, totalnie atakuje podstawowe dobra każdej społeczności: pokój i troskę o dobro całości. Wyzwalając ludzką wolność od prawdy wyzwala w ludziach najgorsze instynkty. Liberalizm używa przemocy ekonomicznej, nie fizycznej. Ale dla ofiar to jedno i to samo. Nie ma, bowiem żadnej istotnej różnicy między śmiercią głodową dziecka żydowskiego, zamkniętego przemocą w getcie a śmiercią z głodu dziecka afrykańskiego czy brazylijskiego leżącego na progu obfitującego we wszystko hipermarketu zachodniego świata. Liberalistyczna ideologia atakuje jednak coś więcej niż ludzkie więzi wspólnotowe. Niszczy, eksterminuje samą godność ludzką czyniąc z polityków tyranów szukających tylko swoich własnych korzyści, a z wolnych od rozumu obywateli państw liberalnych czyni rozwydrzone zdemoralizowane zwierzęta.
 
Liberalizm jest ucieczką od istotnego dobra ludzkiej osoby, poznania prawdy i umiłowania dobra. A rozum bez prawdy jest niewolnikiem nieprawdy, fałszu i kłamstwa. Wolność zaś staje się niewolą. Człowiek zyskując liberalną zwierzęcą swobodę traci ludzką osobową suwerenność. Ideologia liberalna jest holokaustem prawdy, dobra i piękna. Dlatego niczym hordy wandali rujnuje całą cywilizację zachodu, i to nie przy pniu czy konarze, ale przy korzeniach. Dlatego liberalizm, tak jak nazizm i komunizm jest doktryną totalitarną.
 
 
 
 
Radio Maryja, Rozmowy Niedokończone, Rozmowy niedokończone z dnia 18.01.2001 r.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie